Na początku grudnia PKN Orlen zapowiedział, że zamierza kupić wydawnictwo Polska Press będące w rękach niemieckiego wydawcy. Rozgorzała dyskusja na temat tego, czy spółka skarbu państwa powinna zajmować się wydawaniem lokalnej prasy. Czy rządowa instytucja powinna mieć kontrolę nad mediami, które przecież tej władzy powinny patrzeć na ręce.
Ten temat nie pojawił się w momencie, w którym Orlen poinformował o swoim zamiarze. To raczej moment, w którym opinia publiczna się nim zainteresowała. Zjawisko niebezpiecznego mariażu władzy z mediami istnieje od dawna i ma się bardzo dobrze właśnie w Polsce lokalnej.
Od wielu lat zajmujemy się problemem prowadzenia mediów przez samorządy. Obserwujemy, jak media należące lub zależne od władzy osłabiają konkurencyjne i niezależne media prywatne.
Gminne gazety władzy
Istnienie gazet samorządowych wydawanych przez urzędy gmin, domy kultury, biblioteki, ośrodki sportu, spółki gminne czy na ich zlecenie, od lat wzbudza sprzeciw środowiska niezależnych dziennikarzy, Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka i Rzecznika Praw Obywatelskich. Podkreślają oni, że wydawnictwa te ograniczają wolność słowa i informacji, a także wypierają z rynku media komercyjne. Z drugiej strony władze samorządowe i organizacje pracujące lokalnie przekonują, że gazety samorządowe podejmujące lokalne tematy, nieatrakcyjne dla komercyjnych mediów, integrują społeczność i często nie ma dla nich alternatywy w postaci innych lokalnych gazet.
Czy jednak nie jest tak, iż w wielu miejscach nie ma alternatywy dla gazet samorządowych, ponieważ nie ma lokalnie przestrzeni dla więcej niż jednego periodyku? Dopóki jest gazeta samorządowa, nie powstanie inny tytuł. Czasem wystarczy, by urząd przestał dzielić się ważnymi informacjami z komercyjną gazetą i ta nie ma racji bytu.
Tymczasem prasa lokalna od zawsze odgrywała szczególną rolę, poruszając lokalne, bliskie mieszkańcom tematy, którymi bardzo rzadko interesowały się media ogólnopolskie. Pisała o lokalnych problemach, przyglądając się, jak radzą sobie z nimi lokalni włodarze. Patrzyła władzy na ręce. Czy gazety samorządowe pełnią taką funkcję? Czy rzetelnie informują mieszkańców o wszystkich sprawach, także tych, które mogą postawić lokalną władzę w niekorzystnym świetle?
Helsińska Fundacja Praw Człowieka w swojej petycji z 2016 roku do Rzecznika Praw Obywatelskich, w której prosi o przyjrzenie się samorządowym mediom, zwraca uwagę, iż praktyka wydawania gazet przez jednostki samorządu terytorialnego stanowi ogromne zagrożenie dla wolności słowa i prawa do informacji. Fundacja podkreśla, że dzięki lokalnym mediom, będącym watchdogami, gminni czy powiatowi urzędnicy są w ogóle przez kogokolwiek kontrolowani. Taka społeczna kontrola nie jest możliwa, gdy lokalną gazetę wydają podlegli wójtowi urzędnicy.
Helsińska Fundacja Praw Człowieka przytacza w swojej petycji szereg przepisów, które regulują działalność wydawniczą jednostek samorządu terytorialnego. Wynika z nich, iż samorządy mogą ją prowadzić w bardzo ograniczonym zakresie, by realizować określone cele. Chodzi o działalność doradczą, promocyjną, edukacyjną i wydawniczą na rzecz samorządu terytorialnego” (Dz.U.z 1997, Nr 9, poz. 43, ze zm.). Ustawa o samorządzie gminnym z kolei wśród zadań własnych gminy wymienia m.in. „promocję gminy” oraz „wspieraniem i upowszechnianiem idei samorządowej” (Dz.U. z 2013, poz. 595, j.t., ze zm).
Nigdzie jednak ustawodawca nie wspomina o prowadzeniu przez samorządy działalności polegającej na wydawaniu prasy. Jedyne, co mogą robić władze na poziomie gminy i województwa (ale nie powiatu), to informować o sprawach wsi czy miasta w biuletynie informacyjnym czy na stronie internetowej – czytamy w petycji HFPC. Nie oznacza to jednak, że mogą wydawać tytuł prasowy.
Jak to wygląda w praktyce?
W 2018 roku po raz pierwszy zapytaliśmy samorządy o to, czy prowadzą media, wysyłając wnioski o informację do 2467 gmin. Na wniosek odpowiedziało 1546 urzędów, spośród których 832 zadeklarowało prowadzenie gazet. Najczęściej na wydawanie gazety decydowali się samorządowcy z województwa śląskiego i małopolskiego, najrzadziej z warmińsko-mazurskiego i podlaskiego. Z naszej analizy wynikało, że gazety samorządowe cieszyły się największym powodzeniem na wsiach i w małych miasteczkach.
We wniosku o informację prosiliśmy również o udostępnienie ostatnich pięciu numerów gazety wydawanej przez urząd. Przeanalizowaliśmy wówczas po pięć numerów z sześćdziesięciu siedmiu wydawnictw. Większość czytanych przez nas gazet budowała pozytywny obraz sytuacji gminy i roli, jaką odgrywają w niej władze samorządowe. Pokazywano lokalne władze na uroczystościach, wskazywano ich wkład finansowy w lokalne inwestycje czy objęcie patronatem wydarzeń. Brakowało tam trudnych tematów, mogących w złym świetle pokazać wójta czy burmistrza, tylko w jednym z czytanych przez nas periodyków znalazło się miejsce dla opozycji z krytycznym wobec wójta artykułem.
W naszym wniosku pytaliśmy także, czy tytuł został zarejestrowany jako gazeta, dzięki czemu mogliśmy się przekonać, że istnieją w tej kwestii różne praktyki. Z jednej strony rejestrowano tytuły prasowe wydawane trzy razy do roku lub rzadziej, mające czysto informacyjny charakter (np. Wiadomości Leśnickie), z drugiej zdarzały się niezarejestrowane w sądzie miesięczniki bardzo przychylnie piszące o wójcie. Ta obserwacja powoduje, że naszym zdaniem nie wystarczy zakaz wydawania prasy dla samorządów. Z powodzeniem bowiem można będzie nadal wydawać informator, co w niewielkim stopniu zmieni rzeczywistość. Dlatego konieczne jest także uregulowanie zasad prowadzenia biuletynów informacyjnych. Nasze badanie ma pomóc w określeniu tego, co powinno znaleźć się w ewentualnej regulacji prawnej.
Zabronienie wydawania również biuletynów wydaje się nadmierną ingerencją w samorządność. To mogłoby spowodować, że w wielu mniejszych miejscowościach nie byłoby żadnego drukowanego informatora o sprawach gminy. Jak wyważyć proporcje pomiędzy zapewnieniem dostępu do informacji a silną pokusą propagandy? Czy jest to w ogóle możliwe?
Gdy czytaliśmy gazety w 2018 roku, tylko sporadycznie trafialiśmy na materiały, w których atakowano mieszkańców. Takie treści znaleźliśmy np. w gazecie Moja Gmina (Kietrz) lub w Biuletynie Informacyjnym Miasta i Gminy Przedbórz. W kolejnych latach próbowaliśmy podejmować interwencje w takich sprawach. Tak było np. w Ścinawie, gdzie ukazał się artykuł podważający zasadność przeprowadzania referendum, o które zabiegali mieszkańcy, i dyskredytujący jego organizatorów. Polemiki do artykułu oczywiście redakcja nie chciała zamieścić.
Mamy też takie gazety, jak Tygodnik Krąg w Nowej Soli, wydawany przez spółkę miejską. Ta gazeta to w ogóle “inna liga”, mocno konkurująca z niezależną prasą. Są w niej całe strony ogłoszeń. Redaktor naczelna gazety angażowała się w kampanię wyborczą prezydenta miasta, a w czasie pandemii spółka otrzymała pożyczkę od miasta.
Pytamy ponownie
Widząc, że media samorządowe są chętnie wykorzystywanym narzędziem do prowadzenia walki politycznej czy kampanii wyborczej, postanowiliśmy ponownie przyjrzeć się tej sprawie. Ponownie wysłaliśmy wnioski o informację, tym razem do podmiotów odpowiedzialnych z wydawanie samorządowych tytułów. Nie zawsze są to urzędy gmin, czasem jednostki im podległe. Pytaliśmy m. in., czy w ich tytułach są płatne reklamy (co jest niezgodne z prawem), czy mają zwyczaj publikowania materiałów nadesłanych do redakcji i jak często odmawiają wydrukowania materiału z zewnątrz. Interesował nas również nakład gazet i to, czy są bezpłatne czy też mieszkańcy muszą dodatkowo za nie płacić.
Użytkownicy serwisu Sprawdzamy, jak jest rozpoczynają teraz analizę odpowiedzi przesłanych przez wydawców gazet samorządowych. Wszystkich zainteresowanych tematem gazet samorządowych zapraszamy do włączenia się w sprawdzanie (tu można dołączyć). Kiedy wszystkie odpowiedzi zostaną przeczytane, stworzymy raport podsumowujący monitoring. Wierzymy, że pomoże on w debacie nad rozwiązaniami prawnymi, który rozwiązałyby problem lokalnych “gazet władzy”.
źródło: http://www.siecobywatelska.pl/