Gabriel Janowski: Przed rządem stoi ogromne wyzwanie. Musi uratować polskie rolnictwo przed kasacją!

Rolnictwo ukraińskie to największe zagrożenie dla polskiej wsi. Oligarchowie ukraińscy inwestują masę pieniędzy w nowoczesne rolnictwo, w najnowocześniejszy sprzęt, rozwijają uprawy, mają darmowego robotnika i najlepsze gleby. Rosja też rozwija swoje rolnictwo

— mówi portalowi wPolityce.pl Gabriel Janowski były minister rolnictwa.

Gabriel Janowski: Bardzo przeżywam te sprawy, które dzieją się w Polsce, a w rolnictwie w szczególności. Niestety jestem mocno zawiedziony tym, że nie ma szybkich i skutecznych działań. Na razie są tylko słowa. Ale od słów trzeba przejść do czynów. Jestem mocno zawiedziony wystąpieniem premiera Morawieckiego w Sandomierzu. Zero konkretów. Premier nie zdaje sobie sprawy z powagi sytuacji. Na szczęście jeszcze minister Ardanowski mocuje się i walczy. Sprawy polskiego rolnictwa trzeba widzieć w dwóch wymiarach. Jeden to bieżące sprawy związane z suszą i z afrykańskim pomorem świń. Drugi to perspektywiczne sprawy związane z przyszłością rolnictwa. Jedne i drugie bardzo źle wyglądają. Jeżeli chodzi o sprawy perspektywiczny nie ma spójnej koncepcji w którym kierunku ma zmierzać polskie rolnictwo, żeby uchroniło się przed absolutną kasacją. Mówię to z pełnym przekonaniem. Mamy silną konkurencję na Zachodzie. Rośnie olbrzymia konkurencja na Wschodzie.

Rolnictwo na Ukrainie?

Ależ tak. Rolnictwo ukraińskie to największe zagrożenie dla polskiej wsi. Oligarchowie ukraińscy inwestują masę pieniędzy w nowoczesne rolnictwo, w najnowocześniejszy sprzęt, rozwijają uprawy, mają darmowego robotnika i najlepsze gleby. Rosja też rozwija swoje rolnictwo. Niedawno Rosjanie posadzili 180 milionów drzew owocowych, głównie jabłoni, ale również grusze, wiśnie, śliwy. Tworzą swoje sady.

Trudno będzie z nimi konkurować.

Dlatego drogą dla polskiego rolnictwa powinno być wytwarzanie żywności najwyższej jakości. Inaczej nas nie będzie, a na polskich polach za kilka lat będą laski i karaski. Przed rządem stoi wielkie perspektywiczne wyzwanie. Jeżeli chodzi o bieżące wyzwania największym jest ASF. W 2014 r. było tylko kilka ognisk choroby i można ją było pokonać. Niestety minister Marek Sawicki tego nie zrobił. Jego następcy doprowadzili do tego, że afrykański pomór świń przeszedł przez Wisłę. A jak dojdzie do Warty to nie będziemy mieli trzody chlewnej.

W Wielkopolsce i w Kujawsko-Pomorskim są największe hodowle trzody chlewnej.

Tak, jestem ponad 40 proc. hodowli trzody chlewnej. Jeżeli ASF dotrze do Wielkopolski i do województwa Kujawsko-Pomorskiego, Polska zostanie wyeliminowana z rynku producentów trzody chlewnej, a straty pójdą w miliardy złotych!

A co z suszą? Jak pan ocenia pomysły rządu na pomoc rolnikom poszkodowanym przez suszę.

Sam zamysł, żeby rekompensować straty jest absolutnie słuszny. Kiedy byłem ministrem rolnictwa Polskę również dotknęła susza poza tym był olbrzymi import i niskie ceny, ale udało mi się to opanować. Wtedy po raz pierwszy wprowadziłem dopłaty do paliwa dla rolników. Ograniczaliśmy import, m.in. import drobiu pochodzący z magazynów NATOwskich zalewał nasz rynek. Mam sygnały, że kryteria dotyczące starania się o odszkodowania nie są dokładnie sprecyzowane. Niestety wnioski mogą składać tylko właściciele. Jeżeli rolnik nie ma formalnej umowy dzierżawy nie dostanie pomocy, otrzyma ją tylko właściciel. Tak też dzieje się z dopłatami. Liczę, że minister Ardanowski będzie bardziej stanowczy w swoich działaniach. Musi mieć wsparcie całego rządu i premiera. Nie wiem na ile rząd jest świadomy sytuacji ogromnych zagrożeń jakie stoją przed polskim rolnictwem. Obawiam się, że nie bardzo. Mieliśmy ostatnio spotkanie z udziałem ministra Kowalczyka. Wyszedłem z niego mocno przygnębiony.

Dlaczego? Propozycje ministra Henryka Kowalczyka były nietrafione?

Rzecz w tym, że minister Kowalczyk nic nie proponował. Ja, rolnicy i minister Ardanowski przekonywaliśmy go, że należy bardzo zdecydowanie działać, ogłosić alert albo stan szczególnego zagrożenia w sprawie afrykańskiego pomoru świń.

A co pan sądzi o propozycji wprowadzenia przez rząd stanu klęski żywiołowej? Z taką propozycją wyszedł przewodniczący ZZRR „Solidarni” Marcin Bustowski.

Stan klęski żywiołowej to szczególne regulacje. Będzie je raczej trudno wprowadzić.

Jakie krótkoterminowe i długoterminowe rozwiązania można wprowadzić, żeby jak pan mówi ratować przed zagrożeniem polskie rolnictwo?

W tej chwili paradoksalnie ważniejsze są długoterminowe rozwiązania. Wieś pustoszeje. Np. 50 hektarowe gospodarstwo, które ma 50 krów ma trudności, żeby związać koniec z końcem. Koszty maszyn i usług są bardzo wysokie. Niewiele osób zdaje sobie z tego sprawę. Obrzydliwa propaganda mówi ile to chłopi skorzystali na dopłatach unijnych. Nie mówi się jednak, że dopłaty dla polskich rolników poszły z powrotem na Zachód. Mówił o tym niemiecki minister spraw zagranicznych. Niemiecki komisarz Unii Europejskiej Günther Oettinger powiedział, że znaczna część każdego euro, które trafia z UE do Polski wraca do Niemiec.

Dla Polski jedynym lekarstwem jest skoncentrowanie się na przygotowaniu prawnym, organizacyjnym i finansowym do produkcji żywności najwyższej jakości. Polska żywność powinna być standardem do którego powinien równać cały świat. Jesteśmy w stanie połączyć produkcję zdrowej żywności wysokiej jakości z odpowiednią ofertą agroturystyczną np. dla seniorów z Niemiec. Można z Polski zrobić kraj mlekiem i miodem płynący. Trzeba tylko chcieć i mieć trochę oleum w głowie. Niestety sprawy rolnictwa w Polsce były często zaniedbywane. I mamy to, co mamy. Dotyczy to zresztą nie tylko rolnictwa, ale całej gospodarki. Trzeba być skończonym idiotą, żeby wyprzedać główne gałęzie produkcji i cieszyć się z tego.

Źródło: wpolityce.pl

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Top