Wolność Boga, która czyni człowieka świętym [ słowo na niedzielę]

Prawdziwej wolności nie da się nigdy zrozumieć inaczej, niż w kontekście miłości. Bóg jest miłością (1 J, 4, 8). Prawdziwa miłość jest jednak zawsze wolnym darem z siebie samego ofiarowanym ko­muś drugiemu. Teologowie i filozofowie mogliby zapytać: Czy Bóg jest wolny, ponieważ kocha, czy też kocha, ponieważ jest wolny? Można zebrać wszystkie możliwe znaczenia pojęcia „wolność” i zobaczyć, jakie mają one odniesienie do Boga.

W tych jednak dwóch słowach: „miłość” i „wol­ność” dotykamy najbardziej podstawowej, budzącej pełną szacunku grozę, tajemnicy Trójcy Świętej. Mizerne ludzkie słowa o wolności nie­wiele pozwalają nam zrozumieć, pozostawiając nam tylko w głowie wielki zamęt. Przed Bogiem stajemy w głębokiej i milczącej adoracji, starając się spojrzeć w Jego Świętą Twarz. To nie ludzkie pojęcia filozoficzne, lecz samo Pismo św. pozwala nam przynajmniej skryć się w rozpadlinie skały, gdy Bóg przechodzi obok nas (zob. Wj 33, 22-23).
W miłującej adoracji Duch Święty mówi językiem miłości – milczeniem. A jednak mówi! Ci, którzy się kochają, zdają się mówić do siebie nawzajem:

 

 „Bądź cicho, bym mógł Cię usłyszeć”. W milczą­cej grozie przed Bożym majestatem my również wznosimy się ponad nieubłagany upływ czasu: przeszłość, teraźniejszość i przyszłość, wkracza­jąc w niezmienne, nie stworzone energie Bożych miłujących relacji w obrębie Trójcy Świętej oraz relacji z rodzajem ludzkim.

 

Miłość Boża rozlana jest w sercach naszych przez Ducha Świętego, który zostałnam dany (Rz 5, 5). W tej ożywczej miłości prze­pełniającej nasze serca zostajemy przywróceni do czasu przed czasem, o którym Mircea Eliade mó­wi in illo tempore, mając na myśli pierwsze poja­wienie się czasu świętego, gdy człowiek powraca do swych początków i do źródła istnienia.

W milczeniu uczymy się kochać, ponieważ w mil­czeniu otrzymujemy nieskończoną miłość Boga do nas. Pozbywając się własnego pojęcia Boga i myśli o Nim, w usilnym staraniu „zobaczenia” Go w taki sposób, w jaki pragnie się nam uka­zać, wkraczamy w nowy obszar wiedzy. Balzak tak opisuje tę miłującą wiedzę, którą osiągamy w milczeniu:

 

Miłość to proste źródło, które opuściło swe otoczone kwiatami kamienne łożysko i wraz ze strumieniem albo rzeką zmienia swą naturę i wygląd z każdą falą, a na koniec wylewa się w niezmierzony pokój, który niedo­skonale rozwiniętym umysłom wydaje się pełen mono­tonii, lecz na którego brzegach wielkie dusze pochłania nieskończona kontemplacja.


Bóg ukazuje nam niewypowiedzianą tajemnicę swojej natury jako jedności trzech Osób Boskich we wzajemnym miłującym oddaniu się sobie na­wzajem.

Bóg jest miłością i tylko w tym kontekście możemy zacząć trochę rozumieć tę tajemnicę budzącą szacunek i grozę.

Do pokornego, ubogiego duchem i milczące-go sercem Bóg przemawia słowami wielkiego mistyka bizantyjskiego, św. Symeona Nowego Teologa:

 

Wiem, że Ten, który pozostaje nieporuszony, zstępuje.
Wiem, że Ten, który jest niewidzialny, ukazuje mi się.
Wiem, że Ten, który pozostaje oddzielony od wszel­kiego stworzenia, bierze mnie w Siebie i ukrywa mnie w swoich ramionach.
I jestem zupełnie poza całym światem. Jednak ja, tak śmiertelny, tak bez znaczenia w świecie, kontempluję w sobie całkowicie Stworzyciela świata.
I wiem, że nie umrę, bo jestem wewnątrz życia, i że mam całe życie, które całkowicie wypływa z mojego wnętrza.
On jest w moim sercu; Przebywa w Niebiosach;

zarówno tu, jak i tam Jego widok jest dla mnie jednako­wo oślepiający.

Lecz w jaki sposób wszystko to się dzieje? Jak dokładnie mogę to pojąć?.

 

W takiej kontemplacji widzimy Boga jako miłość rozprzestrzeniającą się wszędzie w postaci świa­tła dla każdego, kto otwiera oczy, by przyjąć to

 

miłujące światło Bożego daru z Siebie samego. Kto kiedykolwiek pojmie, w jaki sposób Ojciec jest światłem, tak samo jak Syn i Duch Święty? Wszyscy oni tworzą jedno światło, pozostając jed­nak trzema Osobami, kochającymi każda na swój jedyny sposób.
Ojciec kocha Syna jako Źródło Nowego Życia, jako Umysł w ścisłym znaczeniu. Kocha On jednak Syna w swoim Duchu Miłości, w Duchu wolności. Gdzie jest Duch Pański – tam wolność (2 Kor 3, 17). Natomiast Syn w wolności Ducha odwzajemnia miłość Ojca w całkowitym oddaniu Mu się.

Ślady Trójcy Świętej

Antropologowie i psychologowie starają się wyśledzić odbicie objawionej doktryny o Trój­cy Świętej w religiach niechrześcijańskich. Carl Gustav Jung wskazał, że struktura triadowa jest jedną z dominujących struktur myśli ludzkiej. Utrzymuje on, że babilońska triada bogów Anu, Bel i Ea stanowi początki teologii. Anu jest pa­nem niebios, Bel panem królestwa podrzędnego, Ea zaś – świata podziemnego.
Tego rodzaju triady odnajdujemy również w taoizmie, hindui­zmie oraz buddyzmie, co pokazuje, że tajemnica Trójcy Świętej zakorzeniona jest głęboko w Bogu, a także w ludzkości.

 

Dopiero jednak w Nowym Testamencie otrzymu­jemy pełną doktrynę o trzech pozostających we wzajemnych relacjach Osobach w jedności jednej natury. To w objawieniu Jezusa Chrystusa może­my nie tylko wierzyć w miłość Trójcy Świętej, lecz przez Jego Ducha Świętego także doświadczać tej miłującej Trójcy Świętej przebywającej w nas.

Człowiek ma udział w wolności Bożej

Rozumiemy cokolwiek z samej natury Boga jako Trójcy Świętej, która stanowi miłującą jedność pozostających we wzajemnych relacjach Osób, je­dynie dzięki ich działaniu w świecie naturalnym i w kosmosie. Pierwsza relacja Boga w miłości i wolności to relacja Stwórcy do swoich licznych stworzeń. Święty Ireneusz, żyjący w II w., pisze, że Bóg Ojciec i Stworzyciel dotyka świata stwo­rzeń swoimi dwiema rękami, którymi są Jezus Chrystus i Duch Święty:
[…] Ojciec, planujący wszystko dobrze i wydający po­lecenia, Syn, wprowadzający je w życie i wykonujący dzieło stworzenia, oraz Duch, żywiący i potęgujący to, co zostało uczynione, a człowiek – czyniący postęp dzień po dniu i wznoszący się ku doskonałości, czyli zbliżający się do niestworzonego.
Cały świat przesycony jest ożywiającą mocą i mi­łością Boga. On stwarza świat jako dar dla czło­wieka, który jest jego chef d’oeuvre, czyli arcydziełem, uczynionym na obraz i podobieństwo Jego samego (zob. Rdz 1, 26). Bóg powierza bogactwa świata stworzonego człowiekowi, aby je „upra­wiał i doglądał ” (zob. Rdz 2, 15). Jednakże tylko człowiek ma udział w wolności Boga, zdolność otrzymywania Jego osobowej miłości, dar Je­go samego jako Ojca i Oblubieńca człowieka, a także straszliwą władzę odrzucania Bożego da­ru miłości.

 

Księga Rodzaju zawiera Boży opis historii odrzu­cenia Boga nie tylko przez pierwszego mężczy-znę i pierwszą kobietę, lecz także przez nas sa­mych. Zerwała zatem z niego owoc, skosztowała i dała swemu mężowi […]. A wtedy otworzyły się im obojgu oczy i poznali, że są nadzy (Rdz 3, 6-7).

 

Świętość Boga

Jednakże Boża wolność i miłość znajduje potwier­dzenie w Jego podążającym za nami i przebacza­jącym miłosierdziu. Tu dotykamy samej istoty świętości Boga. Ponieważ Bóg jest święty, jest doskonale dobry, piękny i kochający. Bóg w swej świętości nie potrzebuje nas, a mimo to w swej wolności pragnie ofiarować nam samego Siebie w darze. Gdyby Bóg był mniej święty, a wobec tego mniej wolny i mniej nas kochał, porzucił­by nas, ludzi.
Mógłby przestać podążać za nami u bram raju albo na pustyni Synaj, na krzyżu na Kalwarii czy też nawet po naszym ostatnim odstępstwie jako jednostek bądź wreszcie jako społeczności niekochajacych Go dzieci. A jednak nie przestaje nas kochać w swej wolności, pragnąc dzielić swoje życie z nami wszystkimi.
Moc Boga ukazuje się w fakcie wolnego stworze­nia nas i całego kosmosu. Jednakże jeszcze większa miłość Boga widoczna jest w stałości, z jaką bierze On swoje życie i daje nam udział, przez miłość, w swojej własnej naturze.
Wzywa nas, byśmy przyjęli Jego świętość i sta­wali się wolni i święci tak jak On, byśmy otwie­rali się na Jego wylewającą się miłość i dar z Sie­bie samego dla nas, a następnie stawali się takim darem wylewającej się wolnej miłości, odwza­jemnionym Jemu i naszym bliźnim. Zostaliśmy powołani do tego, by być świętymi albo ludem świętym, uświęconym przez świętość Boga (zob. Rz 1, 7; 1 Kor 1, 2). Bóg wybrał nas od początku, byśmy byli święci przez uświęcającą moc Ducha Świętego (zob. 2 Tes 2, 13).
Stwarzając nas: […] wybrał nas przed założeniem świata, abyśmy byli święci i nieskalani przed Jego obliczem. Z miłości prze­znaczył nas dla siebie jako przybranych synów przez Jezusa Chrystusa […] (Ef 1, 4-5).
Źródło: Fragment książki George A. Maloneya, Jezus czyni mnie wolnym

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Top