Radość nawrócenia – III niedziela adwentu [ słowo na niedzielę ]

Dziś w Kościele przypada 3 niedziela Adwentu nazywana Niedzielą „Gaudete”, czyli niedzielą radości. Czasem nazywa się ją również „Niedzielą różową”

, gdyż jest to jeden z dwóch dni w roku, kiedy celebrans może sprawować Eucharystię w szatach koloru różowego. Każdego roku teksty Pisma św. wybrane na tę niedzielę są przepełnione radością z przyjścia Chrystusa i z odkupienia, które przynosi. Pełne tej radości są też teksty biblijne przeznaczone na dzisiejszą niedzielę Adwentu.

W pierwszym czytaniu z Księgi proroka Izajasza czytaliśmy: „Niech się rozweselą pustynia i spieczona ziemia, niech się raduje step i niech rozkwitnie! Niech wyda kwiaty jak lilie polne, niech się rozraduje, skacząc i wykrzykując z uciechy” .

Powodem tej radości jest to, że „Oto wasz Bóg…przychodzi, by was zbawić” . Tenże prorok w imieniu Boga obiecuje: „Odkupieni przez Pana powrócą, przybędą na Syjon z radosnym śpiewem…osiągną radość i szczęście, ustąpi smutek i wzdychanie” .

Ktoś obliczył, że w całym Piśmie Świętym jest ponad osiemset takich wezwań do radości. Mówi nam to, że Pan Bóg pragnie, aby jego dzieci przeżywały swoje życie w radości.

Dlaczego więc często nie odczuwamy tej radości? Odpowiedź na to pytanie możemy znaleźć w Ewangelii. W ubiegłą niedzielę widzieliśmy tego świętego Jana Chrzciciela nad Jordanem. Mówił on: „Ja was chrzczę wodą dla nawrócenia, lecz Ten, który idzie za mną … On was chrzcić będzie Duchem Świętym i ogniem”. To Jezus, na którego Jan wskazuje dokona prawdziwego, głębokiego nawrócenia. Dzisiejsza Ewangelia ukazuje tego świętego w więzieniu. Pan Jezus chcąc pocieszyć i uspokoić swego poprzednika, zwraca uwagę, że to nawrócenie się dokonuje. Pokazuje więc cudowne znaki, które to potwierdzają, i mówią, że On jest obiecanym Mesjaszem: „Niewidomi wzrok odzyskują, chromi chodzą, trędowaci zostają oczyszczeni, głusi słyszą, chromi chodzą, trędowaci zostają oczyszczeni, głusi słyszą, umarli zmartwychwstają, ubogim głosi się Ewangelię”. Prawdziwe zatem nawrócenie daje Chrystus zsyłając Ducha Świętego.

Warto uświadomić sobie, co te słowa oznaczają dla nas i do czego praktycznie nas wzywają. Wielu uważa, że nawrócenia potrzebują ateiści, jacyś wielcy grzesznicy albo innowiercy, zaś my, jako praktykujący katolicy, musimy się tylko „poprawiać” ze swoich słabości. Uważam, że sprawę tę trzeba nam lepiej wyjaśnić.

Na podstawie tekstów Pisma świętego i teologii chrztu, ale także w oparciu o doświadczenie tysięcy osób można dzisiaj powiedzieć, że przyczyną prawdziwej radości może być właśnie WYDARZENIE NAWRÓCENIA. Jest to najbardziej przełomowe, najbardziej rewolucyjne wydarzenie, jakie może być udziałem człowieka na tej ziemi. Jest to wydarzenie ważniejsze niż narodziny i śmierć. Powoduje ono bowiem w człowieku zmiany większe niż te, jakie następują przy jego narodzinach lub przy śmierci fizycznej. Teologowie wschodni lubią nazywać je „PRZEBÓSTWIENIEM”.

Istotą tego wydarzenia jest bowiem swojego rodzaju zanurzenie się w Bogu i stawanie się do Niego podobnym, posiadanie udziału w Jego naturze. (2 P 1,4). Jest to bowiem taki związek człowieka z Chrystusem i pozostałymi Osobami Trójcy Świętej, że aby uwydatnić całkowicie jego istotę Pismo święte używa wielu, dopełniających się określeń. Przeżyć to wydarzenie, to według Pisma świętego: „narodzić się powtórnie”, „narodzić się z Ducha”, „narodzić się z Boga”, „być nowym stworzeniem”.

Wejście w życie wieczne

To jest rozpoczęcie zupełnie nowej egzystencji, którą Pismo święte nazywa wejściem w życie wieczne. Jest to życie zupełnie inne niż to, które człowiek otrzymał od swoich rodziców i które kończy się grobem. Od chwili tego wydarzenia zaczyna się w człowieku i rozwija zupełnie inne życie, które nie kończy się nigdy, wychodzi poza grób i trwa całą wieczność.

Biblijne określenia pokazują też, że tak radykalna zmiana życia musi być widoczna w konkretnych, dostrzegalnych przejawach. Człowiek nawrócony zaczyna być coraz bardziej zdolny do zupełnie nowego sposobu życia, jest on teraz zdolny do wykonywania uczynków życia wiecznego. O tych uczynkach chyba najbardziej jasno i wyczerpująco mówi Jezus w „Kazaniu na górze”, które można nazwać „fotografią chrześcijanina dojrzałego wierze” (Mt 5-7).

Wszystko to można zawrzeć w jednym określeniu – jest to życie, które płynie w MIŁOŚCI, bowiem miłość jest doskonałym wypełnieniem Bożego Prawa (Rz 13,8-10).

Miłość i jedność rezultatem nawrócenia

Nie jest to jednak miłość byle jaka. Ma ona swoje specyficzne cechy, które ją odróżniają od wszelkiej innej ludzkiej miłości. Miłość chrześcijańską od wszelkiej innej miłości odróżnia coś, co można nazwać „wymiarem krzyża”. Jest to miłość, którą ukazał nam Chrystus i której był żywym wcieleniem. Jest to miłość „ukrzyżowana”, którą można zobaczyć tylko w życiu dojrzałego w wierze chrześcijanina. Inni ludzie owszem wyczuwają, że w miłości mogą zrealizować siebie, że gdzieś na linii miłości leży ich szczęście, dążą w tym kierunku. Lecz na swej drodze ku temu każdy człowiek, w którym nie dokonało się, opisane wyżej, wydarzenie „narodzenia z Boga”, napotyka przeszkodę nie do przebycia, granicę, której nie może przekroczyć. On nie potrafi kochać swoich nieprzyjaciół, nie umie oddać życia za kogoś, kto jest jego wrogiem. Miłość chrześcijańska, miłość w „wymiarze krzyża”, takich ograniczeń nie zna. Może ona iść dalej aż do miłości wroga. Jest to miłość, którą pokazał Jezus Chrystus na krzyżu. On tam wobec swojego wroga, którym była cała ludzkość reprezentowana przez bezmyślny tłum, obłudnych faryzeuszy i kapłanów, przez żołnierzy i drwiącego łotra, wobec nich wszystkich Jezus modlił się: „Ojcze, przebacz im, bo nie wiedzą, co czynią”. Jest to miłość, która objawiła się później u św. Szczepana, który kamienowany przez swych wrogów modlił się: Panie, nie poczytaj im tego grzechu i objawiła się w życiu wielu innych, dojrzałych w wierze, chrześcijan. To jest miłość, o której Chrystus mówi, że przebacza z serca. To jest miłość, która nie broni swoich słusznych praw. To jest miłość, która nie odpłaca złem za złe, ale bierze to zło na siebie, tak jak Chrystus wziął na siebie całe zło świata i razem z sobą przybił do krzyża. Tylko taka miłość upoważnia człowieka do nazywania siebie chrześcijaninem.

Tam, gdzie panuje tego rodzaju miłość, tam również pojawia się nowy typ jedności między ludźmi. W grupie, gdzie panuje taka miłość, ludzi już nic nie dzieli, bo tego rodzaju miłość obala wszelkie bariery, które normalnie powstają pomiędzy ludźmi z powodu bogactwa, wieku, wykształcenia, narodowości, rasy i temu podobnych. Ludzie ci stają się stopniowo wspólnotą, stają się jednością, komunią. Tego rodzaju JEDNOŚĆ, zrodzona z miłości w „wymiarze krzyża”, jest również specyficzną cechą dojrzałego chrześcijaństwa, poza którym nigdzie nie można jej doświadczyć. Bowiem taka miłość i taka jedność są REZULTATEM wydarzenia nazwanego w Piśmie świętym „powtórnym narodzeniem”, „nowym stworzeniem” oraz wielu innymi określeniami.

Tych, tak charakterystycznych dla dojrzałego chrześcijanina, znamion NIE MOŻNA OSIĄGNĄĆ INACZEJ. Nie można ich osiągnąć na przykład przez długoletnią pracę nad sobą, przez długotrwały, żmudny wysiłek. Tego rodzaju miłość i jedność nie mogą być wytworem człowieka, który nie przeżył wydarzenia „narodzenia się z Boga”. On nie potrafi tak żyć, choćby nie wiem jak mocno sobie to postanawiał, albo inni go do tego intensywnie zachęcali.

Trzeba po prostu DOŚWIADCZYĆ, że Miłość Boża rozlana jest w naszych sercach przez Ducha Świętego. Może ktoś być nie wiem jak ważną osobą, może uważać się za dobrego chrześcijanina, jeśli nie przeżył wydarzenia „narodzenia na nowo”, a więc jeśli nie ma Ducha Chrystusowego, to do Chrystusa NIE NALEŻY! (Rz 8,9).

Konieczność rozwijania łaski chrztu

Trzeba, abyśmy przypomnieli że „nowe stworzenie” u wszystkich nas, ochrzczonych w dzieciństwie, zaczęło się w momencie naszego chrztu. Kościół, a zwłaszcza rodzice dziecka i jego chrzestni, wzięli na siebie odpowiedzialność za to, by w jego poźniejszym życiu do tego WYDARZENIA doprowadzić, by rozwinąć to, co się niegdyś zaczęło. Chrzest dał zalążek tego wydarzenia, u wielu ludzi jednak, najczęściej nie z ich winy, ani z winy ich rodziców, ten zalążek jeszcze się nie rozwinął. Chrzest w nich nie rozkwitnął, nie wydał swoich najważniejszych owoców, nie „eksplodował” życiem wiecznym, pozostał nie zdetonowanym „niewypałem”.

Okres Adwentu, jego atmosfera, rekolekcje adwentowe może nam posłużyć do posunięcia naprzód procesu naszego dojrzewania w wierze, aby posunął się naprzód proces rozwoju „nowego stworzenia” w nas. Zapraszam więc teraz wszystkich, abyśmy modlili się o to, by to wszystko, o czym słyszeliśmy, coraz bardziej stawało się naszym udziałem i przyczyniało się do coraz radośniejszego przeżywania nadchodzących świąt Bożego Narodzenia.

źródło: http://www.sfd.kuria.lublin.pl

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Top