Opublikowanie listy tych firm importujących zboże z Ukrainy jest konieczne, żeby konsumenci wiedzieli z jakiej mąki, z czyjej mąki jedzą chleb, albo jaką paszą były karmione zwierzęta. Mają do tego prawo. Jeżeli to nie zostanie uczynione, mówię to z pewnym smutkiem, to zarzut opozycji, że to były firmy powiązane wyłącznie z partią rządzącą będzie powtarzany do wyborów i będzie bardzo mocno rzutował na opinię – uważa poseł Jan Krzysztof Ardanowski.
W rozmowie na antenie Radia Plus Jan Krzysztof Ardanowski był pytany, czy rząd celowo przymykał oko na niekontrolowany napływ towarów rolno-spożywczych z Ukrainy. – Nie chcę w to wierzyć. Tym „sprawdzam” i testem czystych rąk, byłoby opublikowanie wszystkich importerów zbóż z podaniem ilości sprowadzonego zboża. Jeżeli chłop, przepraszam za ostrość porównania, miał ciężarówkę i pojechał na Ukrainę żeby przywieźć 20-parę ton zboża dla swoich świń, to może też nie powinien tego czynić, ale ja go piętnować nie będę. Trzeba jednak myśleć o rolnictwie jako o łańcuchu zależności i naczyń powiązanych. Od stabilizowania relacji w tym łańcuchu jest właśnie władza państwowa. Nie godzę się z taką sytuacją. Jeden z najważniejszych producentów drobiu, ten z północy Mazowsza, powiedział mi, że on w nosie ma to co polscy rolnicy będą uprawiali i sprzedawali, bo on potrzebuje soję z Ameryki, a ma w głębokim poważaniu, mówiąc delikatnie, polskich rolników. Uważam, że ci co potrzebują zboże na paszę powinni być powiązani z producentami zboża krajowego, bo to jest system naczyń połączonych. Czym innym jest sprowadzenie niewielkiej ilości zboża przez kogoś kto potrzebował do swojego gospodarstwa na paszę, a czym innym jest sprowadzenie kilkudziesięciu tysięcy, czy kilkuset tysięcy ton zboża przez wielkie firmy – wyjaśnia były minister rolnictwa i poseł PiS.
Źródło: cenyrolnicze.pL