Pozostawienie rolników bez wsparcia byłoby kardynalnym błędem rządu. Zwłaszcza, że Polska pomaga Ukrainie. Milczenie TVP tylko pogarsza sprawę

Polscy rolnicy i sadownicy alarmują o swojej tragicznej sytuacji, rząd rozkłada ręce, media publiczne milczą o protestach, a polskie MSZ hojnie wspiera sadownictwo na Ukrainie, wzmacniając konkurencję. Jedno ze sztandarowych haseł, z jakim Prawo i Sprawiedliwość szło do wyborów, coraz bardziej blednie, a problemy narastają. Jeśli rząd Zjednoczonej Prawicy nie zareaguje, może stracić sporą liczbę wyborców. I to bezpowrotnie.

13 lipca do Warszawy zjechali rolnicy, by zaprotestować przeciwko skandalicznie niskim cenom skupu owoców, które są niższe od kosztów produkcji. Dotyczy to zwłaszcza jabłek, malin, wiśni i innych owoców miękkich. Cena wiśni pierwszej klasy w skupie to 90 groszy za kilogram. Wcześniej zapowiadano, że będzie to 1,50 złotego za kg. Cena czarnych porzeczek także spadła w dół z 80 groszy do 30-40 za kilogram.

4 lata temu mieliśmy za maliny 4-5 zł. Dzisiaj mamy 1,5 zł. To nawet nie pokrywa nam kosztów zrywania

— podkreśla uczestnik protestów. Inny dodaje, że pośrednicy narzucają marżę jaką tylko chcą i to oni zarabiają na najwięcej.

Polska wydaje w ciągu roku prawie 350mln na żywność, którą kupuje. Czy kupują od was? Nie, kupują od banksterów, od wielkiego biznesu, a nie od drobnych polskich rolników. Tam dorabiają się i biorą pieniądze nasze wspólne

— alarmował z mównicy jeden z organizatorów.

Więcej otrzymuje osoba zbierająca wiśnie, niż producent posiadający sad, dokonujący nasadzeń, kupujący środki ochrony roślin. To tak jakby w restauracji więcej zarabiał kelner niż jej właściciel

— mówi rolnik protestujący przed kancelarią premiera.

Ani premier ani przedstawiciel rządu nie wyszli do uczestników manifestacji. Protest przemilczały też publiczne media. W głównym wydaniu „Wiadomości” zabrakło miejsca na informację o desperackiej walce rolników. Znalazło się jednak kilka minut na zapowiedź filmu fabularnego, emitowanego przez TVP1. 14 lipca „Wiadomości” również nie naprawiły swojego błędu. Więcej, choć nie wspomniano nawet słowem o rolnikach, pojawił się materiał pt. „Rząd Zjednoczonej Prawicy dotrzymuje słowa”. Czyżby? Rolnicy mają prawo zachować w tej kwestii inne zdanie. Tym bardziej, że rząd wspiera ich konkurentów – sadowników z Ukrainy.

PiS oficjalnie dotuje z kieszeni polskich podatników konkurencyjną gałąź ukraińskiej gospodarki. Polskie MSZ wsparło projekt Stowarzyszenia Integracja Europa – Wschód z Kielc w ramach programu Polska Pomoc 2018. Ma on na celu rozwój na Ukrainie uprawy malin, a potem umożliwienie Ukraińcom wejście na polski rynek.

Polscy partnerzy przekażą Ukraińcom

  • ponad 70 000 sadzonek najlepszych odmian maliny,
  • ekologiczne środki ochrony roślin
  • wyposażenie techniczne
  • udzielą kompleksowego wsparcia ekspertów w budowie plantacji.

Równolegle do końca roku będą opracowywane strategiczne dokumenty niezbędne do powstania Zachodnioukraińskiej Kooperatywy Sadowniczo–Ogrodniczej, do której dodatkowo zaproszone zostaną Zjednoczone Terytorialne Gromady, ukraińscy eksperci oraz szkoły rolnicze z obwodu wołyńskiego

czytamy w opisie projektu na stronie SIEW.

Zadziwiające, że w tym samym czasie, gdy polskie rolnictwo ma tak potężne problemy, Polska tak aktywnie wspiera Ukrainę, podejmując działania, które będą w konsekwencjach szkodliwe dla polskich plantatorów.

Trudno się więc dziwić, że zdesperowani rolnicy, zignorowani przez premiera w dniu protestu, postanowili zamanifestować swoje oburzenie podczas wczorajszych uroczystości smoleńskich w Kraśniku.

CZYTAJ WIĘCEJ: Producenci rolni protestowali w Kraśniku. Premier Morawiecki: Jesteśmy w zupełnie innym położeniu przez obcy kapitał. WIDEO

Być może konieczne było porwanie się na tak mocny gest, by przebić się wreszcie ze swoim przekazem. Jak wczoraj informowaliśmy, Mateusz Morawiecki spotkał się z przedstawicielami protestujących rolników i umówił się na spotkanie w towarzystwie ministra rolnictwa. Ma do niego dojść 25 lipca w gmachu resortu rolnictwa. Oby było konstruktywne.

Zmiana na stanowisku szefa resortu niesie nadzieje. Minister Ardanowski ma świadomość problemu. Ostrzega jednak, że obecna sytuacja – zmonopolizowania skupów i przetwórni przez kapitał zagraniczny – nie daje dużego pola manewru.

W działaniach doraźnych w gospodarce rynkowej, władze – niezależnie od ich barw – nie są w stanie praktycznie nic zrobić. Podjąłem starania, aby ustalić czy przedsiębiorcy nie dokonują zmowy cenowej czy też w sposób skoordynowany nie wykorzystują swojej pozycji monopolistycznej na rynku. Czekam na odpowiedź UOKiK

powiedział w rozmowie z portalem wPolityce.pl minister rolnictwa Jan Krzysztof Ardanowski.

Państwo nie jest w stanie ingerować w gospodarkę rynkową, gdyż ma niewielkie możliwości w tym zakresie. Nie chcę też wracać do centralnie planowanej gospodarki, jaką próbowano realizować w komunizmie, bo próba regulowania wszystkiego i nakazywania, co kto ma produkować, zakończyła się klęską. Jednak państwo w poszczególnych branżach powinno mieć pojedyncze, kluczowe firmy, które chociaż częściowo wpływałyby na rynek

— dodaje Ardanowski.

Wzmocnienie polskiego rolnictwa, zagwarantowanie bezpieczeństwa żywnościowego i działania repolonizacyjne były mocnymi obietnicami wyborczymi Zjednoczonej Prawicy. Jeśli PiS nie zdoła pochylić się konstruktywnie nad problemami rolników, może sporo stracić.

Źródło: wpolityce.pl

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Top