M jak…Majewski !

Powiatowe Bollywood pracuje pełną parą. Po zeszłorocznej produkcji „Tryptyku Norwidowskiego”, choć bardziej trafny jest w tym wypadku roboczy tytuł „Janusz zrób mnie dyrektorem” z niemalże oskarową kreacją Anny Antygi, ten rok też przyniósł ciekawe pomysły i produkcje. Nasz główny scenarzysta i strateg polityczny Janusz „Rywin”  Szpak wziął na cel tutejsze muzeum. W roli głównej obsadzono aktora z tak zwanego zaciągu zamojskiego lub jak kto woli turobińskiego a przy okazji mistrza drugiego planu. Pan Marek Majewski bo o nim mowa, według wszystkich znaków na ziemi i na  niebie, ma zostać nowym dyrektorem tutejszej placówki muzealnej… Kryteria które ma spełnić kandydat są tylko w jego zasięgu, aż ciśnie się na usta stwierdzenie „co za cudownie szczęśliwy zbieg okoliczności”. A że szczęściu trzeba pomagać zadbano by komisja konkursowa obfitowała w kolegów i koleżanki z PSL. Ta kandydatura tradycyjnie wzbudziła kontrowersje, potwierdził to w swojej wypowiedzi do lokalnej prasy rzecznik Starostwa Sławomir „zawsze z aparatem” Kamiński .Brzmiało to mniej więcej tak „…bo nasze decyzje zawsze wzbudzają kontrowersje”. Jak by tego było mało zaprotestowało środowisko zniesmaczonych muzealników  skupione w Radzie Muzealnej przekuwając swoje oburzenie w formę listu . Ten z kolei trafił do rąk naszego leciwego demiurga i zrobiło się niezręcznie…Z kręgów koło januszowych wiadomo że w sprawie muzealnej zawieruchy interweniował pewien zacny Profesor i też przy okazji badacz ruchu ludowego (ale tego prawdziwego), a nasz lokalny Rywin nasłuchał się tego czego nigdy nie lubił słuchać…

aa1

Natomiast sam namaszczony Majewski Marek to postać  bardzo ciekawa, z  intrygującym dorobkiem i skłonnościami, o ścieżce kariery tak zawiłej i pokrętnej niczym meandrujący Wieprz… Pan Marek pojawił się w naszym światku  jakieś dwa lata temu. Lokalna prasa rozpisywała się o jego kandydaturze na szefa Wydziału Oświaty w tutejszym starostwie a oponenci wietrzyli rzekome związki rodzinne  z   matuzalemem  ruchu ludowego Starostą Januszem. Wraz z Markiem i przy pomocy Poczty Polskiej na ręce radnych przyszedł…. a jak żeby, list ! Jego autorami był lub byli ludzie w których pamięci nasz niebawem muzealnik zapisał się mało chlubnie, z treści wynikało że pean to nie był… a raczej „Szatańskie Wersety” dokonań Pana z Turobina.

aa2

Ale nie uprzedzajmy wydarzeń powiedziałby Bogusław Wołoszański…  Abstrahując od samego listu Turobinian to powszechnie wiadomo że w wyniku kontroli przeprowadzonej przez RIO w Zespole Szkół kierowanym przez naszego „spadochroniarza” w 2002 roku ujawniono  dwie nieprawidłowości  które zasługują na szczególną uwagę. Pierwsza dotyczy zatrudnienia na pełny etat i co za tym idzie wypłaty wynagrodzenia osobie zatrudnionej UWAGA ! w dwu miejscach jednocześnie. Jedno miejsce to placówka kierowana przez Pana Marka a druga to Urząd Marszałkowski. Z lektury protokołu pokontrolnego wynika że może chodzić o niego samego. Wszak, i tu ciekawostka, w 2014 roku kandydując w wyborach na Wójta Gminy Turobin Pan Marek wspominał w swoim życiorysie o pracy w  Urzędzie Marszałkowskim… Może to zwykłe „Zezowate Szczęście,,? Z drugiej strony, bliskość takiego miejsca jak Sanktuarium w Radecznicy może wpływać na tego rodzaju cuda bilokacji, choć  bardziej prawdopodobna jest ingerencja  czynnika ludzkiego ponieważ papier wiele, jeśli nie wszystko przyjmie i zniesie. Drugi grzeszek to słabość do motoryzacji. Szczególnie dotyczy to naszych rodzimych marek. W wyniku kontroli okazało się że Żuk i Polonez miały tak wyjeżdżone liczniki że nijak ma się to do obiegowej opinii na temat żywotności tych dwu sztandarowych produktów polskiej motoryzacji. Wniosek pokontrolny był taki że użytkowano je nie tylko do celów służbowych.

aa3

Powyższe fakty stawiają Majewskiego w ciekawym świetle gdyż jednym z wymagań postawionych przyszłemu dyrektorowi Muzeum jest znajomość Ustawy o Finansach Publicznych. Lepiej było by dla samego zainteresowanego znać wspomnianą bo w przeciwnym razie lokalne „Gęsiarki” nie mogą wisieć  bezpiecznie, nie wspominając o autach służbowych ze szczególnym uwzględnieniem Żuków i Polonezów… W roku 2006 przejazdem dosłownie na półtorej godziny zajechał do Turobina Jarosław Kaczyński. Witał go, nie kto inny tylko nasz turobińczyk jako szef gminnego PSL „Piast”, a witał chlebem i solą. Prezes poczęstunek szczęśliwie przeżył… i pojechał dalej. Tu objawił się naturalny dar i talent serwilistyczny czyli trzeba wiedzieć komu się kłaniać. Ale patrząc na to komu dziś się turobińczyk kłania to widocznie polityczne sympatie uległy diametralnej odmianie. W takim roku 2009 to było już całkiem przaśnie. W placówce kierowanej przez naszego Marka wybuchł skandal. Poszło o rzekome przymuszanie licealistów do składania podpisów na listach poparcia dla męża ówczesnej Wojewody Lubelskiej Genowefy Tokarskiej której to małżonek zapragnął fruktów z Euro Parlamentu bo widać powiatowe frukta były zbyt ubogie. Oczywiście badała to Prokuratura a nasz Marek był jak zwykle w szoku i nie omieszkał kategorycznie zaprzeczyć jakoby w jego placówce miała miejsce jakaś agitacja polityczna. Jednak szok naszego bohatera nie opuszczał, dopadł go w 2014 roku…

aa4

A było tak… Grupa anonimowych mieszkańców Turobina przerażona wizją Marka Majewskiego na wójtowskim stolcu wysmarowała epistołę do lokalnych gazet w której zarzuciła mu plagiat. Poszło o dwa artykuły jeden dotyczył demokracji w ostatnim ćwierćwieczu drugi kanclerza i hetmana Jana Zamoyskiego… W sumie wyłożyć się na Zamoyskim to żaden wstyd, pod Byczyną wyłożył się na naszym hetmanie sam Maximilian Habsburg . Wracając do wątku to wszystko rozbiło się o to że piszący nie podał źródeł z których korzystał. Po trosze komicznym aspektem tej sprawy jest fakt publikacji artykułów w parafialnym czasopiśmie „Dominik” niczym w powiedzeniu „Modli się pod figurą a… plagiat ma za skórą”. I oczywiście Pan Marek był w  nieodłącznym szoku jak sam stwierdził w wywiadzie dla prasy. Posiłkując się ornitologiczną aluzją to krasnostawskie wróble ćwierkają że tuż po muzealnej intronizacji nasz Marek ma dostać takie wynagrodzenie  by domowa świnka skarbonka nie pokwikiwała z głodu. Te same wróbelki ćwierkają, że w razie jakiejś katastrofy decyzyjnej nasz król drugiego planu wyląduje na stołku Dyrektora Zespołu Szkół Zawodowych…Mówi się też o tym, że nasz bohater nie lubi się przepracowywać…. Dużo w tym jak widać troski i przysłowiowego zachodu naszego Janusza. Dlaczego promuje się w sumie obcego człowieka? Czy nie można oddać muzeum prawdziwym muzealnikom i niech sami wybiorą spośród siebie dyrektora? Choć są w starostwie i tacy którzy dają na mszę by syn ziemi turobińskiej poszedł dyrektorować do muzeum…albo byle dalej.

aa5

Nie ulega wątpliwości że nasz powiatowy Ptak obawia się o wynik wyborów samorządowych. Upchnięcie Pana Marka jest najlepszym tego dowodem bo w razie zmiany władzy kto tam będzie zawracał sobie głowę dyrektorem muzeum, hen tam, gdzieś na finansowych rubieżach Powiatu? I rzecz najważniejsza, te wszystkie manewry i zabiegi miały się odbyć chyłkiem, w milczeniu i przy zachowaniu medialnej ciszy… Wszystko to nic innego jak tradycyjne myślenie plemienne i kastowo- partyjne manewry pod hasłem jakże prozaicznym „Byle do wypasionej emerytury” Czy będziemy mieli powiatowy Luwr, Prado albo British Museum? To nam zdecydowanie nie grozi ale  może być wesoło , ba ! już jest! Może w ramach dziękczynnego rewanżu  ormowstwo dobroczyńcy Pana Majewskiego doczeka się stałej ekspozycji w muzeum?  A choćby pod zapadającym w pamięć hasłem… Janusz Szpak jeden z wielu…Kiedyś w ORMO dziś w PSL-u.

Źródło: dziennik-siennicy.pl

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Top