Izbica: Jan Karski ma swój pomnik po 75 latach

W niedzielę 03 grudnia na rynku w Izbicy odbyła się uroczystość  odsłonięcia monumentu upamiętniającego brawurową akcję przedostania się Jana Karskiego do getta w Izbicy koło Krasnegostawu w 1942 r. oraz zdobycia wiedzy naocznego świadka zbrodni Holocaustu, która weszła do raportu przekazanego przywódcom Wielkiej Brytanii i Stanów Zjednoczonych Ameryki wraz z apelem ratowania mordowanego przez niemieckiego okupanta narodu żydowskiego.

Wojewoda lubelski podkreślał podczas uroczystości, że to, co opowiadał Jan Karski o Polsce i Holokauście, nie mieściło się w głowach Brytyjczykom i Amerykanom. Karski przywrócił wiarę w ludzkość, był bohaterem najwyższej próby. Ratował ludzi przed skrajną niesprawiedliwością. – Jan Karski woła do nas dzisiaj, abyśmy próbowali być odważni w jakiejś mierze tak jak on – mówił wojewoda na rynku w Izbicy.

Podkreślił, że „dzisiaj na świecie dzieją się dokładnie takie same rzeczy jak tutaj w Izbicy siedemdziesiąt pięć lat temu. Dzisiaj na świecie mordowani są ludzie w bestialski sposób tylko dlatego, że na przykład są chrześcijanami. I dzisiaj na świecie znów wykazujemy obojętność, mówię o wszystkich przywódcach światowych, którzy nie przykładają się do tego, żeby zlikwidować zło tam, gdzie dzisiaj dzieją się takie same rzeczy jak w Izbicy siedemdziesiąt lat temu”.

– Jan Karski jest piękną postacią, wyjątkową wizytówką społeczeństwa polskiego. To Polak, któremu nie był obojętny los Żydów. Potrzeba nam i dziś takich Karskich w dialogu, w reagowaniu na niepokojące i naganne zjawiska – powiedział bp Cisło, były przewodniczący Rady ds. Dialogu Religijnego i Komitetu ds. Dialogu z Judaizmem KEP, który był obecny na uroczystościach w Izbicy.

Wojewoda Czarnek o Janie Karskim

Jan Karski był bohaterem najwyższej próby i wielkim polskim patriotą. Za to składamy mu hołd i cześć – powiedział wojewoda lubelski Przemysław Czarnek w izbicy, podczas uroczystości odsłonięcia pomnika ku czci legendarnego emisariusza

Opublikowany przez Lubelski Urząd Wojewódzki na 4 grudnia 2017

Wydarzenie zostało objęte honorowym patronatem prezydenta RP Andrzeja Dudy. Organizatorami byli m.in. Towarzystwo Jana Karskiego oraz Wójt Gminy Izbica.

– Dzisiaj trzeba na nowo przypominać o dialogu. Trzeba edukować, bo inaczej będą się powtarzać zachowania agresywne na tle rasowym, religijnym czy innym. Jeśli komuś brakuje wiedzy, to swoją agresję i frustrację przenosi na innych – podkreśla bp Mieczysław Cisło.

 

Jan Karski, właściwie Jan Kozielewski (1914-2000), wychowany w rodzinie katolickiej, absolwent prawa na UL, był emisariuszem i kurierem politycznym w czasie wojny. Gdy zdobył informacje od przedstawicieli społeczności żydowskiej, dwukrotnie wszedł na teren getta warszawskiego. Postanowił wejść także na teren obozu zagłady. W przebraniu strażnika ukraińskiego formacji pomocniczej SS dostał się do obozu, z którego Niemcy transportowali Żydów na śmierć. Początkowo myślał, że to obóz w Bełżcu, potem okazało się, że to obóz tranzytowy w Izbicy.

Na podstawie materiałów, które zdobył, sporządzał wraz ze swoim bratem Marianem raporty dla przedstawicieli państw alianckich. Podczas zdawania relacji prezydentowi F.D. Rooseveltowi – jak pisała Aleksandra Klich w 2010 r. w artykule „Jak katolik został żydem” – J. Karski miał usłyszeć: „Policzymy się z Niemcami po wojnie. Panie Karski, proszę mnie ewentualnie wyprowadzić z błędu, ale czy Polska jest krajem rolniczym? Czy nie potrzebujecie koni do uprawy waszej ziemi?”. Emisariusz z Polski kontaktował się z wybitnymi osobistościami, ale nie był z tymi opowieściami na Zachodzie traktowany poważnie, uważano go także za przedstawiciela propagandy polskiego rządu na emigracji.

Dopiero z książki J. Karskiego, zatytułowanej „Story of a Secret State”, społeczeństwo amerykańskie dowiedziało się w 1944 r. o cierpieniach Polaków, zagładzie Żydów i znaczeniu polskiego państwa podziemnego. Po wojnie był wielokrotnie odznaczany, stopniowo odkrywano jego bohaterstwo.

To fragment wspomnienia Jana Karskiego z pobytu w obozie w Izbicy na podstawie materiałów Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi:

„Obóz, jak się zorientowałem, obejmował teren około półtora kilometra kwadratowego płaskiego terenu. Otoczony był solidnym ogrodzeniem z drutu kolczastego, rozpiętego kilkoma rzędami pomiędzy drewnianymi słupami. Ogrodzenie miało ponad dwa i pół metra wysokości. Po zewnętrznej stronie przechadzały się patrole w odstępach około pięćdziesięciometrowych. Po stronie wewnętrznej strażnicy z bronią stali co jakieś piętnaście metrów. Za drutami stało kilkanaście baraków. Przestrzeń pomiędzy nimi wypełniał gęsty, falujący tłum. Więźniowie tłoczyli się, przekrzykiwali. Z kolei strażnicy starali się utrzymywać ich we względnym porządku. Po lewej stronie od bramy (…) był tor kolejowy, a właściwie rodzaj rampy. Prowadził od niej do ogrodzenia chodnik zbity z desek. Na torowisku stał pociąg złożony z około trzydziestu wagonów towarowych. Były brudne i zakurzone. (…) Tłum pulsował jakimś obłędnym rytmem. Wrzeszczeli, machali rękami, kłócili się i przeklinali. Zapewne wiedzieli, że niedługo odjadą w nieznane, a strach, głód i pragnienie potęgowały uczucie niepewności i zwierzęcego zagrożenia. Ludzie ci zostali wcześniej ograbieni z całego skromnego dobytku, jaki im pozwolono zabrać ze sobą w tę podróż. Było to pięć kilogramów bagażu. (…) Pobyt w obozie nie trwał długo. Zazwyczaj nie dłużej niż cztery dni. Potem pakowano ich w wagony na śmierć. Podczas pobytu w obozie prawie nie otrzymywali jedzenia. Zdani byli na własne zapasy… Baraki obozowe mogły pomieścić mniej więcej połowę więźniów. Drugie tyle pozostawało na dworze. Powietrze wypełniał odór ludzkich odchodów, potu, zgnilizny i brudu”.

Źródło: http://lublin.gosc.pl

film: Lubelski Urząd Wojewódzki

 

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Top